You are currently viewing Uczeń, który wie, że „ma znaczenie” — i co ma z tym wspólnego szkoła

Uczeń, który wie, że „ma znaczenie” — i co ma z tym wspólnego szkoła

Nie brakuje dziś uczniów, którzy „są jacyś tacy… wycofani”. Nieśmiali, pozornie niezainteresowani, trochę jakby odklejeni. Ale czasem, pod tą powierzchnią, nie chodzi o brak odwagi ani o lenistwo. Chodzi o coś cichszego i głębszego: o brak poczucia, że ma się jakąkolwiek wartość. I wcale nie chodzi tu o „budowanie pewności siebie”. Chodzi o coś znacznie istotniejszego.

Poczucie wartości nie równa się pewność siebie

Uczeń może mieć śmiałość podnieść rękę i powiedzieć coś z przekonaniem, a mimo to — w środku — nosić poczucie bycia niewystarczającym. Może też odwrotnie: być spokojny, małomówny, a mieć głęboką świadomość, że „jest okej taki, jaki jest”. Poczucie własnej wartości to nie hałaśliwa pewność siebie. To raczej ciche przekonanie: „Jestem ważny. Nawet jeśli nie jestem najlepszy. Nawet jeśli nie wszystko mi wychodzi”. I właśnie to przekonanie często decyduje o tym, czy młody człowiek w ogóle spróbuje. Czy będzie miał odwagę zabrać głos, podjąć wysiłek, poradzić sobie z porażką — a nie tylko z sukcesem.

Jak dziecko dochodzi do przekonania, że „ma wartość”?

Nie przez mówienie mu tego. Przez doświadczenie. Kiedy jego obecność coś znaczy. Kiedy ktoś widzi w nim potencjał. Kiedy ma przestrzeń, żeby zrobić coś po swojemu i nie zostać ocenionym na wejściu. Kiedy usłyszy: „Dobra robota” — ale naprawdę za coś, co miało sens. To nie „motywujące słowa” budują poczucie wartości. To sytuacje, w których uczeń czuje, że jest ważny. Nawet jeśli nikt nie mówi tego wprost.

Rzeczy, które (nie) działają

Nie potrzeba wielkich programów ani osobnych godzin wychowawczych. Czasem działa coś drobnego:

– Danie uczniowi odpowiedzialności, nawet symbolicznej.

– Zauważenie wysiłku, a nie tylko efektu.

– Zadanie pytania, a nie tylko odpowiedzi.

– Zgoda na niedoskonałość, która nie kończy się reprymendą.

Ale warto też uczciwie przyznać: czasem to my, nauczyciele, niechcący to poczucie wartości podkopujemy. Nie z braku dobrej woli — z automatu, rutyny, pośpiechu.

– Kiedy chwalimy „klasowych orłów” wciąż tych samych.

– Kiedy ocena staje się etykietą: „zdolny, ale leń”; „ambitna, ale przewrażliwiona”.

– Kiedy ironia brzmi zabawnie dla klasy, ale dla jednej osoby — rani.

Szkoła jako miejsce, w którym nie trzeba być wybitnym, żeby być ważnym

Największym prezentem, jaki szkoła może dać uczniowi, jest poczucie znaczenia bez warunków. Nie: „jesteś wartościowy, bo masz piątki”, tylko: „jesteś wartościowy, bo jesteś tu. Z nami. Jesteś sobą.”

 

To właśnie wtedy młody człowiek zaczyna eksperymentować z odwagą. Wtedy mniej się boi błędu. Wtedy ma większą szansę, że przestanie mierzyć swoją wartość cudzymi oczekiwaniami.

I nie, to nie znaczy, że mamy przestać wymagać. To znaczy, że możemy wymagać z szacunkiem. Z zaufaniem. I z przekonaniem, że wartość ucznia nie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zaczyna odnosić sukcesy.