Na koniec roku wszyscy patrzą na uczniów. Na ich świadectwa, zachowanie, sukcesy i porażki. Ale czy ktoś zapytał Ciebie: rodzicu, nauczycielu, wychowawco, jak Ty się czujesz na mecie tego edukacyjnego maratonu?
Rok szkolny jako pole mikronapięć
Z punktu widzenia neuropsychologii, można by rzec, że system edukacyjny generuje permanentne mikronapięcia regulacyjne czyli drobne, powtarzające się sytuacje stresowe, które nie są dramatyczne, ale skumulowane, potrafią wyczerpać zasoby samoregulacyjne każdego dorosłego. Innymi słowy: codzienne „Gdzie masz strój na WF?!”, „Dlaczego nie zjadłaś kanapek?!”, „Dlaczego znowu nie oddałeś zeszytu?” potrafią zamęczyć bardziej niż niejedna klasówka z matematyki. I choć nie dostajesz świadectwa, masz wrażenie, że ktoś codziennie wystawia Ci ocenę z bycia rodzicem albo nauczycielem. A przynajmniej subiektywny komitet kontrolny składający się z dziecka, dyrekcji i opinii publicznej na Facebooku.
Gdyby dorośli dostawali oceny…
To nie byłaby skala 1–6. Raczej coś w rodzaju:
- Samowzmacnianie w sytuacjach bezsilności – 4 z plusem (za próby medytacji w toalecie)
- Utrzymanie spójności komunikacyjnej mimo reformy podstawy programowej – 3 (za chęci)
- Umiejętność niekrzyczenia w godzinach wieczornych – 5 (ale bez świadków)
- Radzenie sobie z paradoksami systemu – ocena opisowa: „Dzielna jednostka na froncie absurdu”
Co na to psychologia?
Psycholodzy rozwojowi nazwaliby ten czas okresem ambiwalencji emocjonalnej, czyli jednoczesnego odczuwania sprzecznych emocji: dumy i ulgi, zmęczenia i wzruszenia, frustracji i… sympatii. W praktyce wygląda to tak: siedzisz na zakończeniu roku, klaszczesz, dziecko dostaje świadectwo, Ty masz łzy w oczach, a w głowie słyszysz tylko jedno: „Kiedy w końcu będą wakacje? Dla mnie.”
A teraz na serio – małe pytania z dużym znaczeniem
- Czego nauczyłem się o sobie jako rodzic/nauczyciel w tym roku?
- W których momentach czułem się skuteczny, a kiedy bezradny?
- Czy potrafię być dla siebie wystarczająco wyrozumiały, czy wciąż ścigam się z wyobrażeniem idealnego dorosłego?
To nie jest coaching. To praktyka refleksyjności, kompetencji, która jest tak niedoszacowana, a tak potrzebna w edukacji. To umiejętność zatrzymania się i nazwania swojego doświadczenia, zanim przekształci się w frustrację lub rezygnację.
Wakacje są też dla Ciebie
Nie tylko dzieci potrzebują odpoczynku. Dorośli, szczególnie ci wspierający, jeszcze bardziej. Nie chodzi o wielkie wyjazdy a o regenerację decyzyjną, czyli przerwę od bycia osobą odpowiedzialną za wszystko, cały czas.
Spróbuj sobie to powiedzieć na głos: „Nie muszę być idealny. Mogę być wystarczająco obecny.” I to już będzie więcej niż dobra ocena na koniec roku.