Są takie dzieci, które wchodzą do sali jak promień słońca. Od progu mówią „dzień dobry!”, zadają pytania, komplementują twoją bluzkę, a nawet przytulają się, zanim zdążysz coś powiedzieć. Serce mięknie. Myślisz: „jakie towarzyskie, jakie otwarte dziecko!”. Ale chwilę później… coś zgrzyta. Niepokojąca impulsywność, trudności w zrozumieniu granic, brak wyczucia sytuacji. Czy to możliwe, że ten mały duszek towarzystwa ma trudności w relacjach społecznych?
Tak często funkcjonują dzieci z zespołem Williamsa (WS), rzadką chorobą genetyczną, która niesie ze sobą niezwykłą mieszankę: wysoką potrzebę kontaktu i jednocześnie poważne wyzwania w obszarze społecznego rozumienia. Naukowcy od lat próbują rozwikłać tę zagadkę, jak to możliwe, że ktoś tak bardzo pragnie relacji, a jednocześnie tak trudno mu je tworzyć?
KIEDY „TOWARZYSKOŚĆ” TO ZA MAŁO
W 2013 roku zespół badaczy z Kanady i USA postanowił przyjrzeć się temu z bliska. Wzięli pod lupę dzieci z zespołem Williamsa (w wieku 8–15 lat), dzieci neurotypowe oraz dzieci w spektrum autyzmu. Wszystkie miały jedno zadanie: obejrzeć krótkie filmiki z ruszającymi się kształtami i opowiedzieć, co się dzieje. Brzmi jak zabawa? W rzeczywistości to bardzo sprytny test na „czytanie między wierszami” – czyli przypisywanie zachowaniom emocji, intencji i relacji.
I co się okazało? Dzieci z WS potrafiły zauważyć, że między „postaciami” (czytaj: kształtami) coś się dzieje, ale ich opowieści były uproszczone. Mówiły, kto się bawi, ale niekoniecznie, dlaczego, co czuje lub czego chce „bohater”. Osiągnęli lepsze wyniki niż dzieci z autyzmem, ale wyraźnie słabsze od neurotypowych rówieśników. Co ciekawe, poziom inteligencji nie miał tu wielkiego znaczenia. Kluczowe były:
– umiejętność używania języka w praktyce (język pragmatyczny),
– poziom lęku społecznego,
– skłonność do impulsywnych reakcji.
Innymi słowy, nawet jeśli dziecko zna słowa i gramatykę, może nie radzić sobie z odczytywaniem niuansów relacji. A to właśnie te niuanse są fundamentem udanych kontaktów społecznych.
CO Z TEGO WYNIKA DLA NAS CZYLI DOROSŁYCH, KTÓRZY WSPIERAJĄ?
- Otwartość ≠ kompetencje społeczne
To, że dziecko jest rozmowne i uśmiechnięte, nie oznacza, że rozumie emocje innych. Dlatego nie dajmy się zwieść pozorom, patrzmy głębiej. Warto trenować nie tylko co powiedzieć, ale dlaczego to mówimy i jak to może zostać odebrane.
- Potrzeba konkretu, nie ogólników
Dzieci z WS potrzebują ćwiczeń opartych na realnych sytuacjach. Samo „mówienie o uczuciach” może być za mało, potrzebne są historie, obrazki, scenki, zadania do przećwiczenia.
- Emocje mają głos
Lęk, napięcie, impulsywność, to wszystko może zniekształcić obraz sytuacji. Dziecko, które boi się lub działa pod wpływem chwili, inaczej „czyta” zachowanie innych. Dlatego tak ważna jest nauka samoregulacji.
JAK MOŻEMY TO ROBIĆ W PRAKTYCE? TRZY PROSTE, ALE BARDZO SKUTECZNE ĆWICZENIA
Ćwiczenie 1: Co on/ona czuje?
Cel: rozwój teorii umysłu, zdolności do wczuwania się w innych.
Pokazujemy dziecku obrazek – np. samotne dziecko na ławce, grupę śmiejących się dzieci, kogoś, kto płacze. Pytamy:
– Co tu się dzieje?
– Co czuje ta osoba?
– Dlaczego tak się czuje?
– Co można by zrobić w tej sytuacji?
Ćwiczenie 2: Scenka z dwiema wersjami
Cel: zrozumienie, że jedno zachowanie może mieć różne przyczyny.
Wymyślamy scenkę, np. „Kasia nie przyszła na twoje urodziny.”
– Wersja A: bo była u babci.
– Wersja B: bo się rozchorowała.
Rozmawiamy: co mogło się stać? Jak się wtedy czujemy? Co można pomyśleć, a co warto sprawdzić?
Ćwiczenie 3: Ja w trudnej sytuacji
Cel: rozwijanie refleksji i regulacji emocji.
Prosimy dziecko, by przypomniało sobie moment, gdy było mu trudno w relacji z kimś. Zadajemy pytania:
– Co wtedy poczułeś?
– Jak zareagowałeś?
– Co można było zrobić inaczej?
– Czego wtedy potrzebowałeś?
RELACJA TO NIE TYLKO KONTAKT. TO ZROZUMIENIE
Dzieci z zespołem Williamsa mają ogromny potencjał relacyjny, są otwarte, ciekawe świata i ludzi, ale nie wszystko przychodzi im łatwo. Takie dzieci potrzebują nie tylko towarzystwa, ale też cierpliwego przewodnika, który pokaże im, jak czytać świat ludzi. Badanie Barney i zespołu przypomina nam, że umiejętności społeczne to nie „wrodzony dar do kontaktów”, ale coś, co można i warto rozwijać. Krok po kroku. Z wyczuciem. Z uśmiechem.
Źródło: Barney, E. V. et al. (2013). Social cognition in Williams syndrome: Relations between performance on the Social Attribution Task and cognitive and behavioral characteristics. Frontiers in Psychology, 4, 197.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3606817