You are currently viewing Kondycja na zakręcie. Co mówi nam o współczesnym wychowaniu brak sił na szlaku?

Kondycja na zakręcie. Co mówi nam o współczesnym wychowaniu brak sił na szlaku?

„Grupa ze szkoły średniej miała dojść na Halę Ornak. Zawrócili, bo byli zbyt zmęczeni. A z emerytami nie ma takich problemów” – mówi jeden z przewodników tatrzańskich cytowany w niedawnym artykule Gazety Wyborczej. Inni wtórują: coraz częściej młodzież rezygnuje z wycieczek po dolinach, przysiada na trawie po kilku kilometrach marszu, dzwoni do rodziców, prosząc o przerwanie wyprawy. „Nie mają siły”, „nie widzą sensu”, „nie chce im się”. Z pozoru to tylko anegdota z wakacyjnego szlaku, ale w rzeczywistości to sygnał o głębszych przemianach. To nie nogi są zbyt słabe, to rzeczywistość wychowania i dorastania w Europie zaczyna się chwiać.

Czy rzeczywiście młodzież fizycznie nie daje rady, czy może nasze oczekiwania są niedostosowane do świata, w którym dziś żyją? A jeśli jednak coś rzeczywiście „siada”, to co konkretnie? Sprawność? Motywacja? Odporność psychiczna? Relacja z ciałem? A może wszystko naraz?

Poniższy tekst to próba postawienia szerokiej diagnozy nie tylko ciału, ale i kulturze wychowania. Szukamy odpowiedzi nie tyle w mięśniach, co w strukturze społecznej, cyfrowym stylu życia, zmianie relacji z naturą i transformacji roli dorosłego. Bo może to nie dzieci są słabsze, tylko świat, który je wychowuje, przestał trenować ich siłę.

Pokolenie bez trudu? Psychologiczny wymiar wychowania w Europie komfortu

W krajach rozwiniętych obserwujemy systemową zmianę wektorów wychowania: od wysiłku do komfortu, od konfrontowania z rzeczywistością do jej łagodzenia. Dzieci i młodzież są coraz rzadziej wystawiane na doświadczenia dyskomfortu fizycznego czy psychicznego. W zamian otrzymują komunikat: „ważne, żebyś czuł się dobrze”, co w praktyce oznacza wychowanie w cieniu nieustannej regulacji emocji i unikania frustracji. Paradoksalnie, promowane w całej Europie idee dobrego samopoczucia, profilaktyki stresu i dbałości o zdrowie psychiczne, jeśli są oderwane od realistycznych warunków rozwojowych, prowadzą do zjawiska odwrotnego: obniżania odporności psychicznej i spadku zdolności do podejmowania wyzwań.

Na to nakłada się wszechobecny wpływ algorytmicznych treści cyfrowych: TikToka, YouTube’a, gier, które intensyfikują mechanizmy natychmiastowej gratyfikacji. Mózg współczesnego nastolatka działa w trybie nieustannego nagradzania: szybko, kolorowo, emocjonalnie. W takich warunkach zanika zdolność do znoszenia nudy, opóźniania satysfakcji i mobilizowania się mimo niechęci. A to właśnie te umiejętności są fundamentem

Między empatią a granicą. Kryzys struktury wychowawczej i odwrócenie ról

Zmiany cywilizacyjne i kulturowe w Europie niosą ze sobą nie tylko nowe wartości, ale i nowe dylematy wychowawcze. Od kilkudziesięciu lat obserwujemy transformację modelu relacji dorosły–dziecko: dziecięce „ja” stało się punktem odniesienia, a zadaniem dorosłego, nie tyle kierowanie, co towarzyszenie. Wychowanie przesuwa się od autorytetu ku dialogowi, od struktury ku empatii, od granic ku wsparciu emocjonalnemu. Te zmiany mają swoje źródło w ważnych przesłankach: ochronie godności dziecka, odejściu od przemocy wychowawczej, budowaniu relacji opartych na zaufaniu.

Jednak, gdy wartości te tracą zakotwiczenie w odpowiedzialności i wymaganiach, pojawia się chaos. Dziecko staje się podmiotem decyzji w sferach, które powinny pozostać w gestii dorosłych. A dorośli, zamiast wspierać w przechodzeniu przez trudności, nieświadomie tę trudności eliminują, by „nie przeciążać”. Efektem jest wychowanie oparte na lęku przed dziecięcym niezadowoleniem, zamiast na gotowości do stawiania granic i kształtowania charakteru.

To właśnie dzieje się w opisywanej sytuacji w Tatrach: uczniowie, którzy uznają, że jest im „za trudno”, dzwonią do rodziców. Rodzice, zamiast pomóc dzieciom pokonać trudność, interweniują u nauczyciela, by przeszkodę usunąć. A nauczyciel, pozbawiony realnego zaplecza autorytetu, ustępuje. To nie tylko decyzja o powrocie z połowy szlaku, to symboliczny moment, w którym rozpada się wychowawcza hierarchia.

Co ciekawe, właśnie w Europie Środkowej, np. w Polsce, na Węgrzech czy Czechach, model wychowania oparty na strukturze i wymaganiach przetrwał najdłużej. To stąd przez dekady płynęły głosy krytyczne wobec zbyt wczesnego oddawania dzieciom decyzyjności. Dziś jednak nawet tu coraz częściej obserwujemy przejmowanie zachodnich wzorców, bez równoległego wzmocnienia dorosłych w ich roli przewodników, mentorów i tych, którzy, czasem wbrew dziecięcej chęci, mówią: „idziemy dalej”.

Cywilizacja siedząca i stracony potencjał

To, co dzieje się na szlaku, jest więc nie tylko problemem zmęczonych nóg, to opowieść o przemianie w relacjach wychowawczych. I choć mogłoby się wydawać, że dotyczy jedynie sposobu spędzania wycieczek szkolnych, w rzeczywistości odsłania szerszy krajobraz, a mianowicie zanikanie struktury, która jeszcze do niedawna wyposażała młodych ludzi w zdolność pokonywania trudności, nie tylko fizycznych, ale także życiowych.

Ten krajobraz dopełnia się, gdy zwrócimy uwagę na ciało, które nie zostało zaproszone do rozwoju. Cywilizacja siedząca, oparta na ekranach, transporcie kołowym i zorganizowanej logistyce wygody, tworzy pokolenie, które nie wykorzystuje biologicznego potencjału swojego wieku. Młody organizm, zamiast eksplodować energią, uczy się minimalizować wysiłek.

Z punktu widzenia biologii człowieka europejska młodzież ma dziś do dyspozycji niemal wszystko: dostęp do zbilansowanej diety, profilaktyki zdrowotnej, edukacji prozdrowotnej, sportu i rekreacji. Nigdy wcześniej ciało dziecka nie miało tylu możliwości rozwoju i nigdy wcześniej nie było one tak konsekwentnie ignorowane. Organizm, który nie chodzi, nie wspina się, nie biega, nie nosi, nie balansuje także nie rozwija się. Nie buduje ani wydolności krążeniowej, ani siły mięśniowej, ani nawet podstawowej orientacji przestrzennej czy poczucia równowagi.

Z perspektywy badań unijnych obraz ten staje się coraz wyraźniejszy: dzieci i młodzież w Europie coraz częściej mierzą się z osłabieniem posturalnym, deficytami koordynacyjnymi, nadwagą lub, co równie niepokojące, skrajną niedowagą wynikającą z zaburzeń odżywiania i braku ruchu. Motoryka duża, tak naturalna dla dzieciństwa, staje się obszarem deficytu. Młode ciało nie zna już naturalnego rytmu napięcia i rozluźnienia, wysiłku i regeneracji, podbiegu i odpoczynku. Nie dlatego, że nie może, lecz dlatego, że nie musi. A może nawet: nie potrafi już chcieć.

W kontekście historycznym to zjawisko bez precedensu. Mamy dziś do czynienia z pierwszym pokoleniem, które porusza się mniej niż przeciętny siedemdziesięciolatek. Współczesny senior, który uprawia nordic walking, pływa lub codziennie chodzi na zakupy, często jest fizycznie sprawniejszy niż nastolatek przemieszczający się między łóżkiem, kanapą, windą a ekranem. To dramatyczny paradoks epoki dobrobytu: dzieciństwo stało się etapem fizycznej stagnacji.

A przecież ciało nie znosi bezczynności. Niewykorzystany potencjał somatyczny nie tylko się marnuje, on się cofa. I odbija echem w psychice, emocjach, odporności, poczuciu własnej sprawczości. Bo dziecko, które nie doświadcza własnej siły, nie ufa swojej sile. I nie ma do niej dostępu, gdy przychodzi pierwszy kryzys, zmęczenie, ból mięśni czy zadyszka w Dolinie Kościeliskiej. Dlatego nie chodzi już tylko o mięśnie, chodzi o cały wewnętrzny system przekonań na temat siebie. A ten buduje się krok po kroku.

Europa post-wysiłku i zmiana relacji z naturą

I w ten sposób docieramy do najgłębszych źródeł obecnego kryzysu. W kulturach wysoko zurbanizowanych natura została odsunięta na margines codzienności. Nie jest już żywym, zintegrowanym środowiskiem życia, lecz wydarzeniem, planowaną aktywnością, dodatkiem do miejskiego rytmu. Wyjazd „w góry” czy „na łono przyrody” przybiera formę weekendowego projektu, nierzadko konsumowanego przez aparat fotograficzny lub smartfon, zanim zdąży zostać doświadczeniem cielesnym i emocjonalnym.

Dla wielu młodych ludzi przyroda przestała być czymś, co konfrontuje, kształtuje i stawia opór. Stała się scenografią, na której rozgrywa się spektakl autoprezentacji. Widok z górskiej przełęczy to nie wyzwanie zdobyte wysiłkiem, to plansza do selfie. Las nie jest już miejscem, w którym trzeba zareagować na szum, odczytać ślad, odnaleźć rytm oddechu, to przestrzeń, którą trzeba „zaliczyć”, przejść, odfajkować. Tymczasem doświadczenie natury, to autentyczne, wymaga zanurzenia, wysiłku, czasu, bycia tu i teraz. A to wymaga czegoś, czego dziś młodym coraz częściej brakuje: zdolności do trwania w niekomfortowej, niesformatowanej rzeczywistości.

Zupełnie inaczej wygląda to w kulturach, które wciąż opierają się na współuczestnictwie dziecka w realnym świecie dorosłych: na Bałkanach, w niektórych regionach Włoch, Gruzji czy Ukrainy. Tam dzieci są częścią codziennego życia, także jego fizycznego wymiaru. Chodzą z dziadkami po górach nie dlatego, że „trzeba zaliczyć szlak”, ale dlatego, że trzeba coś donieść, pomóc, być razem. Są obecne przy pracy, w rytmie dnia, w zmienności pogody, w rytuałach powtarzalnych i cielesnych. Nie potrzebują atrakcji, bo uczą się sensu. Dlatego właśnie tam nie obserwuje się tak silnego rozpadu kondycji fizycznej, psychicznej i emocjonalnej jak w krajach, które postawiły na maksymalną wygodę i cyfrową stymulację.

Europa XXI wieku to Europa post-wysiłku. Ale jednocześnie Europa, która zaczyna dostrzegać konsekwencje tej transformacji. Zniknięcie rytuałów przejścia, brak fizycznych wyzwań, wypłukanie relacji z naturą z pierwiastka surowości i wymagania tworzą pokolenie, które często nie wie, co potrafi, bo nigdy nie musiało się o tym przekonać. A bez tego doświadczenia trudno zbudować nie tylko wytrzymałość fizyczną, ale i odporność psychiczną, poczucie tożsamości i sprawstwa. A to właśnie te cechy będą kluczowe w nadchodzącym świecie pełnym niepewności, zmienności i wyzwań, których nie da się odfiltrować jednym kliknięciem.

Paradoks

Jednocześnie trzeba zadać pytanie, które naturalnie pojawia się po lekturze tego obrazu: jak to możliwe, że mówimy o kryzysie kondycji fizycznej młodzieży, skoro kluby sportowe pękają w szwach? Dzieci przecież pływają, jeżdżą na rowerach, biegają, grają w piłkę, zimą tłumnie wypełniają stoki narciarskie, a latem miejskie boiska. W wielu środowiskach sport to niemal religia: turnieje, treningi, obozy. Spotykamy dzieci aktywne, zdeterminowane, wysportowane, także w górach. Skąd więc ten paradoks? Jak pogodzić tę obserwację z doniesieniami przewodników tatrzańskich o wycieczkach, które nie są w stanie dojść do schroniska?

Być może część odpowiedzi leży w bańkach, w których żyjemy. Widzimy dzieci aktywne, bo one są bardziej widoczne, występują w mediach społecznościowych, są bohaterami postów, artykułów i rozmów. Tymczasem ogromna grupa ich rówieśników nigdy nie trafi do klubu, nie pójdzie na zajęcia dodatkowe, nie przekroczy progu sali gimnastycznej i nie zostanie dostrzeżona. To ci „niewidzialni” stanowią dziś większość i to o nich najczęściej mówią przewodnicy z TPN, ratownicy, nauczyciele wychowania fizycznego. Nie o tych, którzy trenują wyczynowo, ale o tych, którzy od wysiłku fizycznego po prostu się odzwyczaili.

Jest też inna możliwość, równie istotna. Może to nie dzieci się zmieniły, tylko nasze oczekiwania wobec nich? Może nie rozpoznajemy nowych kontekstów życia młodych ludzi i nieadekwatnie przenosimy wzorce z własnego dzieciństwa na dzisiejsze realia? W świecie, który oferuje nieustanną stymulację, dostępność i natychmiastową nagrodę, być może to my dorośli nie nadążamy za zmianą rytmu życia młodych i nie dostosowujemy swoich wymagań do ich rzeczywistej kondycji, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. W takiej interpretacji nie chodzi o to, że młodzież jest słaba, tylko o to, że funkcjonuje w rzeczywistości, która osłabia.

Obserwowany spadek kondycji fizycznej i psychicznej młodzieży to nie tylko problem jednostek, ale przejaw szerokiego zjawiska cywilizacyjnego: kultury komfortu, unikania trudu i przesunięcia struktury wychowawczej.

To wynik:

zmiany kulturowej – od wartości trudu do wartości komfortu,

zmiany technologicznej – od doświadczenia ciała do doświadczenia ekranu,

zmiany wychowawczej – od struktury do negocjacji,

zmiany biologicznej – od aktywności do pasywności,

zmiany relacji z naturą – od uczestnictwa do obserwacji.

A skutki? To nie tylko mniejsza wytrzymałość i sprawność. To także:

  • obniżona odporność na wysiłek i frustrację,
  • rozregulowana hierarchia wychowawcza,
  • osłabiona więź z naturą jako przestrzenią rozwoju,
  • zagubienie doświadczenia ciała jako źródła siły i sprawstwa.

Dlatego wyzwanie dla edukacji i rodziny nie polega dziś na tym, by przywracać dawny świat, lecz by w nowym świecie odzyskać to, co w nim najcenniejsze: rytuały trudu, realny ruch, odporność na niewygodę, gotowość do przekraczania siebie. Nie poprzez krytykę czy nostalgię, ale poprzez mądre projektowanie wychowania osadzonego w rzeczywistości, ale niezapominającego o tym, że rozwój zawsze wymaga wysiłku.